sobota, 8 stycznia 2011

zagubieni w lipcu

Basi. kino muranów. gubiliśmy się całą noc, błądząc
po śródmiejskich ulicach.






plac bankowy


plac bankowy. Basia
mój ulubiony, najcudowniejszy na  całym świecie Leszek!



widmowy teatr. wielki!
z wizytą u Baczyńskiego. fajne okna






plac bankowy. Łukasz
Łukasza. u Baczyńskiego
Łukasza.
Krzysztof Kamil Baczyński. Zauroczyłam się nim w gimnazjum. Nic się nie zmieniło, wciąż należy do moich ulubionych poetów. Nikt nie potrafił opowiadać o ciemnościach wojny w tak delikatnych, a jednocześnie dobitnych i przerażających słowach. Jego wiersze żyją, wdzierają się do wyobraźni
i malują obrazy z jego świata, krzyczą, rozdzierając serce, a czasami milczą bezsilnością wobec tamtej rzeczywistości...
Ale Baczyński nie pisał tylko o wojnie.
Ja uwielbiam jego wieczory i noce...


Piosenka
Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
(Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.)
Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.
A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.
Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.






My
Noc załamała gwiaździste ręce
rozpryskiwane w pył srebrnych granic,
coraz ich gęściej było i więcej,
księżyc promieniem niebo poranił.
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Noc pokopana butami świtu
zmarła splątana w sznury alei,
po parku pereł rosa się sieje,
a my wracaliśmy z błękitów,
huragan ciszy huczał po parku;
pieśni śpiewały miasta dalekie
i odchodzących werbli grzmiał warkot,
i łzy się toczą tęczą do piekieł...
Noc nahajami światła bitą
rozkrwawił blask promieni stu,
kiedy wracaliśmy z błękitu,
rycerze nie spełnionych snów...






Piosenka księżyca
W skośny stół z matowej czerni
księżyc wylał płytką rzeką
szumią ciszą w szklany werniks
gwiazdy spadłe niedaleko
w gęstej nocy jak w akwarium
płyną długie, śliskie ryby
uliczkami gęstych podwórz
szyby szorstką łuską wybić
gładzi zwilgłe srebrem ściany
płynnych łysków miękki natłok
i na stole rozślizganym
czarny piesek gryzie światło.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

sezon snowboardowy.

Madzia, Karo i Aga.
Przerwa świąteczna minęła bardzo szybko,
a rekolekcje w Szklarskiej Porębie skończyły się wczoraj. Były piękne: codzienna Eucharystia i Adoracja, wypady na stok, gry planszowe, zabawa sylwestrowa, a wszystko
w towarzystwie wspaniałych ludzi. 
Nauka jazdy na snowboardzie jest trudniejsza niż przypuszczałam. Ale pod opieką kolegi, który okazał się fantastycznym i przede wszystkim cierpliwym instruktorem, było bardzo miło. Pomimo dwóch dość  bolesnych wypadków na stoku, sezon snowboardowy będzie trwał do końca zimy 2011. Obiecałam sobie, że nauczę się panować nad deską,
a śniegu nie zabraknie pewnie do końca marca.

A zimowa Szklarska, zasypana śniegiem, jest urocza.